Archiwum
Ostatnie wpisy
Tagi
|
Wpisy z tagiem: poezja
środa, 26 sierpnia 2015
Czesław Miłosz, Przekłady poetyckie wszystkie, Znak 2015
Wątpię, czy cokolwiek by to zmieniło, gdybym "Wypisy z ksiąg użytecznych" przeczytał dwadzieścia lat temu. Kiedy się ma apetyt na patos i WNM: wielkie niekończące się miłości, czyli właśnie w takim wieku jak wtedy, poezja nie ma uczyć chłodnego dystansu. Potrzeba było wielu innych rzeczy, aby tego lata odczytać "Wypisy" z zachwytem (wahałem się nad słowem zrozumienie, ale to za dużo). Podróż do Chin, słuchanie mądrości starszych ludzi (nim jak Hania popadną w religijną neurozę), czytanie i oglądanie, przyglądanie się ptakom, wreszcie samo lato, które jest latem niezwykłym i pouczającym. Żeby odkryć, że czas jest punktowy, trzeba go doświadczyć. Dwa dni później (chociaż nie jest łatwo odróżniać między sobą dni) odczytuję u Miłosza: czas nie istnieje jako żywioł rozciągający się linearnie, ale zawsze istnieje tak jak w klatce filmowej, czyli w wycinku przestrzeni. Lato samych odkryć. To jest ten sam rodzaj zachwytu, który pozwala zachwycać się czystością porcelany, smakiem dżemu figowego albo nagością na obrazach Ottona Muellera. Albo chińskim i japońskim malarstwem: jego skromnością, oszczędnością i prostotą, które opowiedzieć potrafią wszystko. Podobnie jak poezja, którą odkrywa i tłumaczy Miłosz. Słowa kreślone ponad tysiąc lat temu brzmią jakby ktoś zapisywał je tego lata. Parę słów w sedno rzeczy. Parę rzeczy, żeby dom. Parę osób, żeby miłość i przyjaźń. Parę chwil: szczęście.
środa, 29 lipca 2015
Dziennik. Części ciała: oko
(How the Eye Functions, 1941, Prelinger Archives, źródło: archive.org)
Dalej Kawafis. W autobusach i poczekalniach. Kawafis-urzędnik. Duża przyjemność. Jaki piękny chłopiec, jaka boska to popołudniowa godzina, Kawafis wygląda przez ogromne okno, spogląda ku drzwiom kawiarni (s. 216) I ujrzałem ciało tak piękne, Kontynuując z tomu komentarz Alexandra Nehamasa: ludzkie ciało jest oglądane i opisywane [przez Kawafisa] jak rzeźba. Jest to obiekt naturalny i sztuczny zarazem, i jako taki - tylko jako taki - został włączony do wiersza (tamże). Zmysłowość spojrzenia jako mechanizm, który ciało widzialne zamienia w ciało-dzieło. Oko pożądliwe, miłosne, letnie (coś, co łączy lektury i obrazy tego lata). (Dopisane: kiedy odkładam na półkę "Literaturę na świecie" dostrzegam, że z grzbietu okładki spogląda na mnie oko Kawafisa). (28.07.2015)
środa, 01 lipca 2015
Jarosław Iwaszkiewicz, Struny ziemi, PIW 2015
Siedzimy ja i niebieski Jarosław z widokiem na fontannę. Pusto. Z poetami to jest tak, że wierszom nie napiszesz recenzji (a ten blog zresztą, choć mówi o recenzjach, służy zapisywaniu wrażeń). Wiersze możesz poczuć albo ich nie poczuć. Był w życiu autora bloga czas Szymborski, był Herbertowy, a potem Miłoszowy, był czas Stachurowy (Edwardiański?) a teraz jest Jarosławowy, dotychczas najgłębszy, bo najbardziej dorosły. Na przykład Herbert był od myślenia heroicznego, takiego, co się trafia w liceum, że wszystko jest ostateczne i tak albo nie. Stachura służył konsolacji, oswojeniu ze zmiennością uczuć. A Jarosław potrafi ująć niepewność i nietrwałość, jednocześnie ufając w piękno i ukryty erotyzm życia. Z tej niepewności, myśli autor bloga, rodzi się wiara w wieczność. Siedzimy więc, a niebieski Jarosław to tom przekładów. Reguła poczuć - nie poczuć, odnosi się też do nich. Nie czuję. Elektryczne wiewiórki tańcują w nowych sukienkach (z Pabla Nerudy, s. 242). A Szekspir jest wielki.
czwartek, 11 czerwca 2015
Josif Brodski, Urania, Zeszyty Literackie 2015
(Rafael Santi, Urania, inne nazwy: Pierwszy Poruszyciel, Astronomia, Stanza della Segnatura, 1508-1511, źródło: http://objectiveart01.tripod.com/parnassus.htm)
Ostatni wiersz Jarosława jest inwokacją do Uranii. Józef Majewski w piękny sposób wykłada, że wcale nie chodzi o jedną z muz, ale o Wielką Matkę, tę, którą czci się na skale Eryks, to jest w sycylijskim Erice. Josif Brodski też woła do Uranii: Tylko ona,/ Muza punktu w przestworzach i Muza utraty/ konturów (...) Na pierwszy rzut oka, Urania, siostra, sosna z wiersza Iwaszkiewicza oraz ta, o której pisze Brodski, różnią się od siebie. Piszą o niej przecież odmiennie stary mędrzec, który wątpi, i ciągły wygnaniec. Ale czy patronka nicości u Jarosława, nie jest tą, która panuje nad pustką, która rozsuwa się jak portiera? Dom Iwaszkiewicza, na którego straży stoi Urania, jest z jednej strony domem określonym, Stawiskiem, z drugiej - domem na zawsze utraconym, Kalnikiem, Tymoszówką. Może też domem ciała, który się rozpada. Mieszkanie me rozbiorą i przeniosą ode mnie jak namiot pasterzy (Iz 38, 12a). Dom okazuje się nie być wcale zaprzeczeniem nicości. Wie o tym Brodski, który do Uranii zanosi modlitwę za wyobrażenie domu, miasta, w którego spisie telefonów ty już nie figurujesz. Wygnaniec, bezdomny, apatryda. Muza astronomii, kosmiczna muza jest przecież opiekunką otwartej przestrzeni, nieobecności ciała w każdym punkcie. Kontury zacierają się, gdy patrzysz z coraz większej dali, ale również wtedy, gdy umierasz. Czy obaj nie mówią więc o tej samej, pilnującej niebios, określając ją imieniem muzy? (Poza tym podtrzymuję to, co napisałem tutaj. Także lekcja o prozodii: w wierszu "Mucha" brzmi ona jak "Gorzkie żale".)
poniedziałek, 25 maja 2015
Dziennik z Troi
(Josif Brodski w Wenecji, kadr z filmu "Josif Brodskij - Nella prigione della Latitudini", reż. Jan Andrews, Anny Сarraro, 2012, źródło: cinedoc.ru)
Benedetto Croce głosił, że najważniejszym aktem oporu ze strony intelektualisty w czasach (...) propagandy jest analiza petrarkowskiego sonetu (J. Ugniewska, Miejsca utracone, s. 31) Siedemdziesiąt pięć lat temu urodził się Josif Brodski, to znaczy był rówieśnikiem Johna Lennona (zaskoczenie!). Przeczytałem o tym rano i byłbym zapomniał w tej gmatwaninie ludzi na Krakowskim, coraz głośniejszych rozmowach, kiedy szukamy miejsca, skręcamy w kolejne ulice, a potem rezygnujemy i jeszcze raz szukamy, w plątaninie wiadomości o budyniu i bigosie. Siedzieliśmy więc na krzesłach wyjętych z kościoła, piliśmy kawę a kieszonki na modlitewniki za naszymi plecami już na zawsze pozostawały puste. Do tej kawiarni zwykle nie zachodzimy, zresztą dziś też nie było jakoś po drodze (por. fragment o parkowaniu, akapit wyżej), ale, tam na dole, w kolejce do toalety, jest biblioteczka. Taka akcja była książka za kawę, półki zapełniają się starymi lekturami szkolnymi, poradnikami i kryminałami. Tym razem wygrzebałem w niej jednak coś innego, tom "Literatury na świecie" z 1988 r. w czerwonej okładce. Siedemdziesiąt pięć lat temu urodził się Josif Brodski, nie mówcie więc, że to jakiś przypadek, że ten właśnie tom poświęcony był jemu. Mamrocząc z pamięci przekłady Barańczaka, odkrywałem, że istnieją zupełnie inne tłumaczenia, jakiś obcy, nieznajomy język: odczytywałem zdania łudząco podobne do znanych sobie, ale jednak nieznane. Taki rodzaj zdziwienia, gdy archeolog odkrywa pod jedną warstwą Troi kolejną Troję. Nie będzie więc nic o gmatwaninie, nic o plątaninie, będą same słowa, kolejne warstwy miasta Troja:
Dziś gwiazda spadająca - asteroid snadniej - Lasy posępne tam, odziane w łataninę. (...) Grekom, Waregom nie mam nic do powiedzenia. (Piąta rocznica, fragment, tłum. Eugeniusz Biedka) Gwiazda czy asteroid, spadając przez mrok nieba, Tam chmurny las się kłoni jak klocków rząd w dominie. (...) I nie mam o czym mówić ni z Grekiem, ni z Waregiem. (Piąta rocznica, fragment, tłum. Stanisław Barańczak) (24.05.2015)
wtorek, 05 maja 2015
Dziennik. Muzyka wieczorem (2)
(Adalbert Seitz, Die Gross-Schmetterlinge der Erde, 1912, tab. XIII Mechowianus, Theorini, Jacksoni; źródło: www.panteek.com)
Ten kwiat, co leci w górze i wieje skrzydłami, Nie robię niczego odkrywczego. Nie ma to też związku z egzaminami maturalnymi, które rozpoczęły się w porannym autobusie. Po prostu, im bardziej słucham, tym więcej rozumiem. Może moje odkrycia nie są prawdziwymi odkryciami, ale jeszcze kilka dni temu ten Jarosławowy motyl był po prostu owadem, zwierzęciem z wiersza. Sam Jarosław pojawiał się dopiero w kolejnej zwrotce (tej z pięknym światem). Dopiero po raz kolejny międląc te słowa, usłyszałem jak Jarosław mówi w nich o sobie. To przecież on jest wyjątkowym, on jest jedynakiem, w świecie, w którym nie ma motyli. To jego za chwilę nie będzie. Może się trafią kiedyś inne, jakieś, ale nie on, Jarosław niebieski (od nieba, nie koloru). To jest to miejsce, w którym jest mi najbliższy (04.05.2015).
|